Jeśli ktoś Wam wmawia, że „najlepszą przynętą” jest guma X lub wobler Y to znaczy, że albo wciska Wam kit, albo sam w ten kit wierzy. Nie istnieją „najlepsze” przynęty, tak jak nie ma „najlepszej” wędki czy kołowrotka. Coś może być „dobre” lub „słabe”, coś może działać lub nie działać, ale na wędkarskim rynku nie istnieje coś, co jest „najlepsze” i działa zawsze.

Dokładnie tak właśnie jest również w przypadku przynęt. Ktoś mądry powiedział mi kiedyś, że każda – nawet najbrzydsza przynęta, ma swoje przysłowiowe pięć minut. To prawda jednak pamiętać należy, że nie ma przynęty, która działa zawsze. Ani takiej, która działa wszędzie. Są jednak wabiki warte tego, aby na stałe zagościły w naszych pudełkach. Ja takich przynęt mam wiele i dziś opiszę jedną z nich. Guma nazywa się Svartzonker McPrey i produkowana jest przez markę Abu Garcia.

Całe pudełko McPrey’ów. Na pewno wystarczy na cały sezon.

Pierwszy raz miałem okazję zobaczyć tę przynętę dwa lata temu, jednak dopiero w zeszłym sezonie zwróciłem na nią szczególną uwagę. Najpierw majówka i szczupaki z płytkiej wody. Drapieżniki brały, jednak nie były duże. Wkurzałem się, ponieważ z czterech McPreyów które pojechały ze mną na Wierzchowo, wrócił tylko jeden. Małe szczupaczki dosłownie rozrywały tę przynętę na strzępy. Tu ukazała się niestety pewna wada tego rippera – jest zrobiony z miękkiego silikonu. Wada w chwili brania szczupaka, ponieważ zdarza się, że po rybie czy dwóch guma zaczyna zsuwać się z haka, ale owa wada może też być zaletą. Dzięki miękkiemu silikonowi, ripperek wachluje ogonkiem nawet na bardzo lekkich główkach jigowych (łowiłem z obciążeniem 5 gramów).
Po majówce trochę zapomniałem o McPreyach, ale przypomniał mi o nich mój kolega Piotrek. Świetnie wstrzelił się w sandacze i nie było mowy, aby namówić go na zmianę gumy. Łowił na jeden rodzaj i wyłącznie jeden kolor – od pierwszego czerwca, aż do końca września! Ja trochę kombinowałem z przynętami, a Piotrek jak się uparł, tak łowił. Doszło do tego, że gdy jego dziewczyna zapytała mnie w tajemnicy, co mu kupić na imieniny, padło na spory zapas McPreyów. Oczywiście tylko w tym jednym,  „Piotrkowym” kolorze.
Ja również przyłożyłem się do łowienia tą gumą i na wyniki rzeczywiście nie mogłem narzekać. Sandacze namierzyliśmy na wypłyceniu, jednak wpadały tam na krótko, a następnie po kilkunastu minutach znikały na kolejne godziny. Trzeba było dobrze wykorzystać tę krótką chwilę. Piotrek tak wierzył w tę gumę, że wcale jej nie zmieniał – ja kombinowałem, jak zawsze.

Piotrek uparł się na łowienie McPrey’em i trzeba przyznać, że miał się czym pochwalić.

Nie dawał się nawet przekonać na zmianę tego koloru. Ulubione Piotrkowe ubarwienie McPrey’a czyli kolor o nazwie Golden Shiner.

Ta guma dała też mi kilka przyzwoitych ryb.

Co jakiś czas łowił z nami Marek i na efekty też nie mógł narzekać.

Potem McPrey pokazał swą skuteczność w Szwecji na sandaczach, a następnie w Holandii. Tu troszkę byłem zaskoczony, ponieważ w tej gumie zasmakowały również duże okonie. Łykały tego rippera jak makaron! Słyszałem opowieści zagranicznych wędkarzy, że wyrośnięte garbusy z chęcią atakują tę przynętę, jednak uwierzyłem dopiero wtedy, gdy przekonałem się o tym na własnej skórze. Być może to przypadek (okonie były tylko trzy), być może szczęście, a być może „się nie liczy” – bo to przecież za granicą. I z echosondą! 😉 Tak czy inaczej wszystkie duże okonie w Holandii złowiłem na McPreya, chociaż gumy zmieniałem dość często.

Tyle z opowieści o moich przygodach z McPreyem. Teraz kilka prywatnych przemyśleń.
Przynęta ta jest produkowana tylko w jednej wielkości (12 centymetrów) i uważam, iż jest to wielki błąd producenta. Aż prosi się, aby na agrafkę założyć coś większego. Z mniejszych mamy do dyspozycji McPerchShada 7,5 oraz 9cm (o którym napiszę innym razem), a z większych McPike’a (od 18 centymetrów w górę). To jednak trochę inne przynęty i moim zdaniem odrobinę brakuje McPreya w wielkości 16cm. Rekompensatą jest spora paleta barw, bowiem tu Abu stanęło na wysokości zadania i guma produkowana jest aż w 12 wersjach kolorystycznych. Zarówno w stonowanych, jak i jaskrawych barwach.
Minusem może być miękkie tworzywo, z jakiego wykonana jest ta przynęta – choć jeśli chodzi o jej pracę w wolnym opadzie, to jest jedocześnie plusem. Po kilku braniach zaczyna zsuwać się z haka podczas zacięć, a nawet rzutów. Dlatego zdecydowanie polecam zabierać ze sobą małą tubkę szybkoschnącego kleju, którym przed założeniem McPreya smarujemy nasadę główki jigowej. To zapobiegnie sytuacjom, gdy przynęta zsuwa się z haka.

Duże garbusy zdecydowanie polubiły tę gumę. Co mnie trochę zaskoczyło, okonie preferowały McPrey’e koniecznie z zielonymi akcentami. Ten pasiak skusił się na kolorek Firetiger…

Drugi duży okoń również połakomił się na McPrey’a w zielonkawym kolorze, jednak tym razem na Black Chartreuse.

Trzeci, najmniejszy pasiak również zeżarł tę samą gumę.

Szwedzkie sandacze również polubiły McPrey’a.

McPrey fajnie pracuje już przy lekkim obciążeniu – ja zaczynałem łowić od 5 gramów, a skończyłem na 30ce. Drapieżniki brały zarówno na lekko, jak i ciężko obciążoną przynętę. Na lekko szczupaki – niestety małe oraz sandacze (tu rozmiarowo zdecydowanie lepiej), na ciężko sandacze i okonie. Piotrek skupił się na mętnookich, łowiąc je z obciążeniem 7 oraz 10 gramów. Rzadziej sięgał po główki o masie 12 gramów.
Tę gumę zbroję główkami na hakach 5/0. Nie mniejszymi i nie większymi.
Ciężko jest mi opisać pracę McPreya, ponieważ będzie to brzmiało raczej standardowo. Szeroka praca ogona, która jednocześnie wprawia w ruch korpus przynęty. Gdyby guma była większa napisałbym, iż jest to „klasyczna praca szczupakowa”. Przy tym rozmiarze kusi nie tylko szczupaki, ale też sandacze.
Osobiście nie połowiłem dużych szczupaków, jednak poza majówką – wcale się za nimi nie uganiałem. Połowił ich za to dobrze Wam znany Tomek Lewandowski czyli Fishing With Ace, co możecie zobaczyć na Jego kanale. Sporo ładnych esoxów złowił właśnie na opisywanego McPreya.
Jest to niezwykle uniwersalna przynęta, którą z powodzeniem można łowić na wodzie płytkiej jak i głębokiej, próbować kusić szczupaki i sandacze, ale też duże okonie. Tak jak napisałem na początku tego tekstu – przynęt „najlepszych” nie ma i McPrey na pewno też nią nie jest, ale zdecydowanie jest to guma warta polecenia. W moich pudełkach zagościła na stałe.

Kamil „Łysy Wąż” Walicki

Komentarze