Jakiś czas temu skrobnąłem „słów kilka” o moich doświadczeniach w łowieniu boleni na żyłki i plecionki. Tym razem temat zostanie ten sam, jednak w kontekście ryb innego gatunku – troci. Tak jak w poprzednim artykule, trocie zaczynałem łowić na żyłki, a z czasem sięgnąłem po plecionki i uważam, że nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie: na troć lepsza jest żyłka czy plecionka? To zależy…..

 

Wielokrotnie spotykałem się z teorią (prawdziwą zresztą), że troć to ryba, która potrafi powalczyć i zrobi wszystko, żeby wygrać pojedynek z wędkarzem. To prawda – jest rybą niezwykle silną, dorastającą do sporych rozmiarów. W dodatku jej walka nie ogranicza się do odjazdów z prądem czy pod prąd rzeki! Troć młynkuje tuż pod powierzchnią wody, wyskakuje w powietrze (złowiłem kilka ryb, które w pierwszej fazie holu więcej „fruwały” nad powierzchnią, niż młynkowały pod wodą), robi nagłe zwroty i co istotne – niemal się nie męczy! Aby troć wyłożyła się na boku jak szczupak czy boleń, musimy ją naprawdę umęczyć…a i tak często dogrywka odbywa się już w podbieraku lub na lądzie, podczas sesji zdjęciowej. Najwięcej ryb spada zaraz po zacięciu lub tuż przed podebraniem, czyli właśnie podczas młynkowania i to był powód, dla którego przez wiele lat łowiąc trocie, nawijałem na szpulę kołowrotków żyłki. Przerobiłem ich sporo, od średnic 0,28mm do 0,35mm.

Moja pierwsza w życiu troć. Oczywiście na żyłkę.

Również stare lata. O stosowaniu plecionek na trocie chyba nikt nie myślał.

Pierwszą zaletę żyłki już mamy – to jej rozciągliwość. To właśnie ona zmniejsza ryzyko spadów zaciętych ryb, ponieważ amortyzuje gwałtowne zrywy walczących trotek. Drugą zaletą żyłki jest oczywiście jej cena, która znacznie różni się (na korzyść żyłki oczywiście) od ceny dobrej plecionki. Żyłka ma też trzecią zaletę, która moim zdaniem bywa kluczowa podczas wyboru rodzaju linki do łowienia tych ryb. To oczywiście mniejsza wchłanialność wody niż w przypadku plecionek, a co za tym idzie, możemy nią łowić podczas ujemnych temperatur. Dlatego żyłka bywa czasem jedynym wyjściem na początku sezonu trociowego i moim zdaniem, jest to największa jej zaleta.

Są też i wady. Po pierwsze owa rozciągliwość, która jest nie tylko zaletą, bo może okazać się jednocześnie wadą. Prawdą jest, że stosując rozciągliwą żyłkę, mniej ryb spada podczas holu, ale jednocześnie udaje się nam zaciąć mniej ryb. Po pierwsze kelty czasem biorą na tyle delikatnie, że branie można pomylić z zaczepieniem woblera o trawę czy jakiś patyk (zdarzyło mi się to wielokrotnie), a nie wszyscy są przyzwyczajeni do cięcia każdej trawki. Czasem tak biorącej ryby po prostu nie zatniemy, ponieważ nie wyczujemy brania. Po drugie, gdy wypuścimy wobka na większą odległość (zdarza się łowić, wypuszczając woblery daleko poniżej swojego stanowiska), rozciągliwość żyłki nie jest naszym sprzymierzeńcem podczas zacięcia. Kolejną wadą żyłki trociowej jest jej tzw. pamięć. Do łowienia troci w naszych rzekach przeważnie nie schodzi się poniżej średnicy 0,30mm, a tej grubości żyłka już po nawinięciu na szpulkę kołowrotka pokazuje nam swoją „pamięć”, bardzo łatwo spadając ze szpuli. Nawijając żyłkę po sam rant musimy liczyć się z tym, że dość szybko stracimy kilka ostatnich metrów. Szpulka, na którą nawinięta była żyłka ma większą średnicę niż szpula kołowrotka i żyłka ułożyła się w taki właśnie sposób. Po przewinięciu jej na mniejszą szpulę kołowrotka, żyłka wciąż „pamięta” większą średnicę, co jest powodem schodzenia zwojów podczas poluzowania linki – zwłaszcza tuż po jej nawinięciu. Nie ukrywajmy, jest to niezwykle irytujące, zwłaszcza nad wodą…

Tę rybę złowiłem kilka lat temu na Łupawie. Letnia troć wzięła mi dosłownie pod nogami – żyłka doskonale zamortyzowała atak. Nie ukrywam, że gdybym łowił plecionką, mógłbym wyrwać przynętę rybie z pyska już podczas zacięcia.

Jest mróz, pozostaje żyłka.

Kolejnym minusem żyłki w konfrontacji z plecionką, jest oczywiście jej wytrzymałość. Łowiąc plecionką stracimy mniej przynęt! Po pierwsze ze względu na większą wytrzymałość plecionki, a po drugie łowiąc plećką wyczujemy większość zaczepów zanim je zatniemy, co w przypadku żyłki nie wygląda już tak kolorowo. Wreszcie więcej przynęt odstrzelimy z zaczepów, ale też skuteczność odczepiaczy jest większa podczas stosowania plecionki (cieńsza plecionka stawia w wodzie mniejszy opór niż grubsza żyłka, więc odczepiacz sprawniej dochodzi do zaczepu). To wszystko przekłada się na ilość uratowanych przynęt, które w wypadku troci tanie raczej nie są.

Plecionka pozwala nam poznać to co pod wodą – bez problemu odróżnimy leżący na dnie kamień od zatopionego pnia czy zalanych traw. Dzięki temu, że jest cieńsza od żyłki (stosuję plecionki o średnicy około 0,15mm, a żyłki minimum dwukrotnie grubsze) i stawia mniejszy opór w wodzie, mamy większą kontrolę nad pracą przynęty, a tzw. domniemanie brania ograniczamy do minimum. Tu albo jest branie, albo nie.

Jeśli ktoś łowi trocie na gumy (co staje się coraz popularniejsze nad naszymi rzekami – i nie ma się co dziwić, bowiem twistery są bardzo skuteczne!), zdecydowanie lepiej będzie mu się łowiło plecionką. Zauważy więcej brań (może inaczej – przegapi mniej brań), lepiej pozna ukształtowanie dna i zaczepy oraz straci mniej przynęt.

Reasumując – trocie łowię i na żyłki i na plecionki. Gdy nad rzeką panują ujemne temperatury sięgam po żyłki (o średnicy od 0,30mm do 0,35mm – w zależności od wielkości rzeki i ryb w niej pływających), ale gdy tylko termometr pokazuje temperatury dodatnie, zakładam kołowrotek z plecionką (o średnicy około 0,15mm). Unikam linek jaskrawych, choć wynika to wyłącznie w moich przypuszczeń, że troć może dostrzec plecionkę w kolorze fluo – ale pewności nie mam… Nie stosuję przyponów z fluorocarbonu, ponieważ uważam, że nie ma takiej potrzeby, a dodatkowy węzeł oraz fluorocarbon o średnicy np. 0,30mm tylko osłabiłyby cały zestaw.

Z holem mniejszych ryb na żyłce przeważnie nie ma żadnego problemu…

…jednak jak „siądzie” większa troć, wszystko może się zdarzyć. Tegoroczna 80ka na plecionkę.

Skoro jesteśmy przy łowieniu troci, nie mogę nie wspomnieć o łowieniu w morzu. Wśród morskich fal również ganiam za trociami i jeśli mam być szczery, to więcej czasu spędzam na plaży, niż na brzegach rzek trociowych. Tu też łowię więcej tych pięknych ryb, niż w wodzie płynącej.

Do polowania na morskie trocie ZAWSZE używam plecionki – tylko i wyłącznie. Staram się rzucać możliwie daleko (czasem nawet na 100 metrów) i bardzo wiele brań mam na dalekim dystansie. Stosując żyłkę nie byłbym w stanie oddawać takich rzutów i większości brań albo bym nie zaciął, albo nawet nie zauważył! Trocie bardzo często biorą podczas opadania przynęty, a tylko plecionka pozwoli dostrzec takie branie wśród sfalowanej wody. Morskie trocie, to moim zdaniem tylko i wyłącznie plecionka. Stosuję linki ciemnozielone (lub oliwkowe) oraz białe (typu Invisi Braid, Crystal lub White – zwał jak zwał), których niemal nie widać pod powierzchnią wody, o średnicy 0,12mm.

Morskie trocie na plecionki łowię „od zawsze”.

Stosowanie żyłek wśród morskich fal moim zdaniem mija się z celem – oczywiście w przypadku łowienia troci.

Plecionka SpiderWire Dura Silk White – jedna z lepszych, jakie miałem okazje testować.

Ciekaw jestem Waszych opinii i doświadczeń w konfrontacji pomiędzy żyłką, a plecionką. Jeśli macie ochotę podzielić się swoimi przemyśleniami – piszcie w komentarzach poniżej. Wszystkich rozumów nie pozjadałem i tak jak każdy z nas wciąż się uczę, wciąż dowiaduję się nowych rzeczy. Dlatego jeśli macie własne doświadczenia, chętnie o nich poczytam.

Kamil „Łysy Wąż” Walicki

 

Komentarze