Żyłka czy plecionka? Dylemat równie stary jak wynalezienie plecionki i porównywalnie trudny do rozwiązania jak to, czy słynna mgła była czy jej nie było (choć wiadomo, że była, ale nie sztuczna…). Jednoznacznej odpowiedzi na pytanie „co lepsze” po prostu nie ma i ja jej Wam nie podam. Ale mogę podzielić się z Wami swoimi obserwacjami i wnioskami znad wody, choć chciałbym podkreślić, że będzie to przedstawienie moich preferencji – bo ktoś oczywiście może mieć własne, różne od mojego zdanie. Z chęcią posłucham o Waszych wnioskach i doświadczeniach zwłaszcza, jeśli będą odmienne od moich – piszcie w komentarzach pod artykułem.
Na pierwszy ogień pójdzie boleń, a w kolejnych częściach postaram się opisać swoje spostrzeżenia w łowieniu innych gatunków.

Łowienie boleni zaczynałem od żyłki – i przerobiłem średnice od 0,14mm (kiedyś byłem zafascynowany tzw. ultralightem, na szczęście już mi przeszło) do 0,25mm.
W moim przekonaniu żyłki poniżej 0,20mm nie nadają się do łowienia boleni. Owszem, można – tylko po co się tak brandzlować? Po pierwsze boleń osiąga większe rozmiary niż płotka i jest stosunkowo silniejszy, po drugie łowimy w rzece i zaciętą rybę trzeba czasem podholować w górę rzeki pod prąd, po trzecie często rzucamy stosunkowo ciężkimi przynętami, a po czwarte…zaczepy. Wreszcie po piąte – boleniowi nie przeszkadza grubsza żyłka, np. 0,20mm.
Wniosek pierwszy – podczas łowienia boleni nie schodzę ze średnicą żyłki poniżej 0,20mm, ale też nie stosuję żyłki grubszej niż 0,22mm. Chodzi głównie o długość rzutów – im grubsza żyła, tym rzuty krótsze. Między „dwudziestą” a „dwudziestkąpiątką” różnica odległości będzie znaczna.
Wniosek drugi – swego czasu łowiłem żyłką w kolorze bordowym, którą widać było i nad i pod powierzchnią wody. Boleniom to nie przeszkadzało. Żyłka miała średnicę 0,17mm.

To zdjęcie pochodzi z czasów, gdy do łowienia boleni używałem wyłącznie żyłek – i też była zabawa!

Za boleniami uganiałem się kilkanaście sezonów, stosując wyłącznie żyłkę. Wszyscy wiemy, jakie zalety ma żyłka – jest rozciągliwa, dzięki czemu mniej ryb spada podczas holu, jest dużo tańsza niż plecionka (co jest ważne zwłaszcza wtedy, gdy na rybach jesteśmy bardzo często), niektóre są niemal niewidoczne w wodzie i w dodatku w miarę odporne na przetarcia. A jak się trochę poplącze, to łatwiej rozplatać. Ale ma też wady! Wspomniana rozciągliwość może być zaletą, ale też wadą – zwłaszcza podczas prób zacięcia ryby z dużej odległości, a tak się czasem dzieje w wypadku boleni. W takim wypadku ryba albo „siada”, albo jej nie zacinamy. O rozciągliwości jako wadzie przekonałem się też kilka lat temu, łowiąc z Markiem Szymańskim na Wiśle. Łowiliśmy z długiej pychówki, którą Marek „właśnie” sprzedawał, a ja ją „właśnie” kupowałem. Z tej okazji umówiliśmy się na wspólne wędkowanie. Marek łowił plecionką, a ja…żyłką 0,20mm. Zaciąłem bolenia o długości około 60cm, podholowałem do burty łodzi, jednak w silnym nurcie nie mogłem podprowadzić go do ręki. Wtedy po raz pierwszy pomyślałem o zastosowaniu plećki do „rapowania”. Marek się tylko uśmiechał, bo pewnie przerabiał ten sam temat kilka lat wcześniej.
Przez pewien czas dalej łowiłem żyłką, jednak podczas pływania łódką lub pontonem po rzece, stosowałem plecionki. Łowiąc z brzegu niemal zawsze da się podejść do zaciętej ryby lub podholować ją blisko brzegu, gdzie nurt może być spokojniejszy. Gdy zacumujemy łódkę w silnym nurcie, do zaciętej ryby nie podejdziemy, musimy ją podholować do siebie – a tu żyłka raczej się nie sprawdzi zwłaszcza, gdy ryba nie będzie mała.

Marek śmiał się ze mnie, gdy wskakiwałem na pychówkę z żyłką i trzymetrowym kijem.

Niewielka rapka na gumę i również na żyłkę.

Zacząłem eksperymentować z plecionkami. Na pierwszy ogień poszły średnice 0,14mm i 0,16mm, potem 0,12mm. Miałem też kilka epizodów z grubszymi linkami po których wiem, że żerujący boleń nie zauważa „dwudziestki”.
Wniosek trzeci – plecionką o średnicy 0,12mm rzucimy dalej, niż stosując żyłkę 0,20mm. Zacięcie z dużej odległości będzie pewniejsze, a każde branie bolenia będzie atomowe. A o emocje przecież nam chodzi, prawda?
Wniosek czwarty – łowiąc na plecionkę koniecznie musimy poluzować hamulec w kołowrotku. Jeśli tego nie zrobimy, wielu rybom wyrwiemy przynętę z pyska już w chwili brania, zwłaszcza tym, które zaatakują wabik pod szczytówką naszego kija. Jeśli nie wyrwiemy, to rozprostujemy nawet mocną kotwiczkę w woblerze.
Zdarzyło mi się kilkukrotnie, że podczas łowienia rzecznych sandaczy bolenie zaczynały mnie denerwować swoimi atakami. Ja macham gumą na zestawie sandaczowym, a za moimi plecami bolki urządzają sobie polowanie na drobnicę. Po kilku chlapnięciach nie wytrzymywałem i posyłałem w tamtą stronę gumę sandaczową lub zakładałem woblera na agrafkę. Łowiłem wtedy mocarnym Fenwickiem HMG i plecionką o średnicy 0,20mm, więc…
…wniosek piąty – żerującym boleniom nie przeszkadza plecionka o średnicy 0,20mm, choć moim zdaniem celowe łowienie bolków na tak grubą linkę jest niepotrzebne. Po wielu doświadczeniach zostałem przy plećkach o średnicy 0,12-0,14mm.

Nie mam natomiast pojęcia, czy rapom przeszkadza plecionka w kolorach fluo (?). Nie używałem ich do łowienia boleni, więc ciężko mi coś o tym napisać – ale „dla spokojności” ich nie stosuję. Po wielu próbach na szpule boleniowego kołowrotka nawijam albo Fire Line Crystal 0,12mm (biała, teoretycznie niewidoczna pod wodą – w praktyce trochę ją widać, ale rybom kompletnie ten kolor nie przeszkadza) albo Whiplash Crystal 0,06mm (również biała). Czasem sięgam po ciemne, oliwkowe kolory plecionek. Przy wyborze plećki Whiplash trzeba pamiętać o jednym – jest błędnie opisana, znacznie pogrubiona względem tego, co napisano na opakowaniu. Wybierając 0,06mm trzeba pamiętać, że w rzeczywistości jest to średnica dwukrotnie większa – ale sama linka jest chyba najlepsza jaką łowiłem. Porzucałem też trochę nowym wynalazkiem SpiderWire o nazwie Dura Silk Green (ciemnozielona, w Wiślanej wodzie niemal niewidoczna) o średnicy 0,12mm. Jak na razie wydaje się rewelacyjna (choć na pełną ocenę jeszcze trzeba będzie poczekać trochę czasu – licząc od maja) i jeśli ktoś obawiał się strzępiących się czasem SpiderWire’ów, to tu ten problem nie istnieje.

„Przerobiłem” kilka różnych plecionek…

…w różnych warunkach polowych.

Podczas nocnych łowów żyłki nie stosuję wcale. Nigdy.

Oto powód, dla którego nie łowię cienkimi żyłkami. Koniec i kropka!

Doszedłem do momentu, w którym łowiąc bolenie przeważnie używam plecionki. Ważna dla mnie jest większa wytrzymałość, ale głównie ze względu na hol zaciętych w nurcie ryb, bo zaczepów podczas łowienia boleni mam niewiele. Istotna jest też odległość rzutów, a przy cienkiej plećce rzucę dalej, niż przy użyciu żyłki 0,20-0,22mm. Stosuję stosunkowo miękkie kije boleniowe, więc ryzyko spadania ryb podczas holu jest takie samo, jak podczas łowienia żyłką i sztywniejszymi wędkami. Należy jednak pamiętać o odpowiednio „miękkim” ustawieniu hamulca w kołowrotku. Koniecznie też trzeba założyć mocne kółka i kotwiczki w woblerach, a gumowe przynęty uzbrajać mocnymi hakami. Nawet gdy mamy poluzowany hamulec, a przynętę prowadzimy szybko, mocny atak rapy może spowodować rozgięcie haków! Pamiętajcie o tym, bo ja przekonałem się dość boleśnie…
Napisałem, że „PRZEWAŻNIE” używam plecionek, czyli NIE ZAWSZE. Czasem sięgam po żyłkę. Łowią nią na początku sezonu boleniowego, czyli w maju i jeśli wiosna jest zimna, to tez na początku czerwca. Na początku sezonu bolenie nie mają jeszcze dobrej kondycji i są raczej słabe, a w dodatku trzymają się blisko brzegów – tam, gdzie w słońcu wygrzewa się drobnica. Są to klatki poniżej główek, wszelkiego rodzaju zatoczki, spowolnienia nurtów itp. Tam szukam boleni w maju, a w takich spokojnych miejscach żyłka spisuje się doskonale. Gdy robi się cieplej, rapy nabierają agresji i odchodzą w nurt, ja „przesiadam” się na plecionkę.

Majowe łowienie boleni pozwala na użycie żyłki.

Jak już sięgam po żyłkę, nigdy nie schodzę poniżej średnicy 0,20mm.

W kolejnych częściach „żyłka vs plecionka” opiszę moje doświadczenia podczas łowienia innych gatunków – od troci, przez szczupaki, okonie i oczywiście sandacze – aż po dorsze.
Jeśli macie jakieś spostrzeżenia w temacie stosowania plecionek lub żyłek, z chęcią je poznam – śmiało piszcie w komentarzach poniżej artykułu.

Kamil „Łysy Wąż” Walicki

Komentarze