Pierwsze starcie
Na morskie trocie wybierałem się po raz pierwszy i szczerze mówiąc, nie miałem zielonego pojęcia jak dobrze przygotować się sprzętowo na takie łowienie. Jeśli chodzi o wedkę, to nie miałem takiego problemu, ale gorzej było dobrać odpowiedni kołowrotek, który sprawdzi się w środowisku słonej wody. Odwiedziłem chyba kilkanaście różnych stron internetowych z nadzieją, że znajdę potrzebne wskazówki. Owszem, wpisów było dość sporo, jednak jak to zawsze bywa – ilu wędkarzy, tyle różnych opinii. Jako „świeżak” w temacie łowienia troci w morzu, musiałem zdać się na opinię kolegów, którzy mają już jakieś doświadczenie. Suma summarum, zdecydowałem się na kołowrotek Abu Garcia model Revo Inshore 40. Nie będę ukrywał, że wybrałem go spośród kilku kołowrotków, które polecił mi Kamil.
Na pierwszy rzut oka, kołowrotek jak każdy inny, ale to co mile mnie zaskoczyło, to jego niewielka waga w stosunku do wielkości. Z pewnością jest to wynik zastosowanych lekkich stopów, jak aluminium, włókna węglowego czy też pianki EVA o podwyższonej gęstości, z której zrobiony jest wyprofilowany uchwyt. Oczywiście to tylko część zalet tego kołowrotka.
Niecierpliwie czekałem na możliwość poddania jego przymiotów w praktyce.
Powiem szczerze, że początkowo miałem obawy, czy oby na pewno w słonowodnym klimacie kręcioł wytrzyma. Przecież podczas tygodniowego łowienia, dzień w dzień od rana do wieczora w morskiej wodzie i wielokrotnego zalewania go przez fale (co jest przecież nieuniknione), może to niekorzystnie wpłynąć na jego pracę. Mógłbym wtedy ironicznie złożyć „reklamację doradczą”, której udzielał mi Kamil. Na szczęście nie było takiej potrzeby.
W takich warunkach przyszło mi testować nową „Inshorkę”
Kołowrotek został dobrze zaprojektowany i skonstruowany. Dodatkowo uszczelniony hamulec kołowrotka nie dał szans morskiej wodzie. Każde z nierdzewnych łożysk i przekładni wsadzonych w ten niepozorny kręcioł, pracowały bez najmniejszego zarzutu. Przez cały czas łowienia i oddania tysięcy rzutów nie usłyszałem najmniejszego zgrzytu. Nie było też mowy o jakimkolwiek zacinaniu się podczas pracy i powstawania luzów na rączce czy też rotorze. Byłem naprawdę pod dużym wrażeniem.
Najlepiej jest oczywiście sprawdzić pracę tej całej maszyny „pod rybą”, czyli podczas holu.
W końcu doczekałem się swojej pierwszej, morskiej troci i nie była to byle jaka ryba! Naprawdę grube, 72 centymetrowe srebro! Już przy tym pierwszym holu poczułem i uświadomiłem sobie, że to bezsprzecznie bardzo waleczna i silna ryba. Trzeba koncentracji, opanowania i podstawowych umiejętności, aby cały nasz wysiłek w walce skończył się sukcesem. Musimy pozwolić rybie wyszaleć się w pierwszym, obronnym odruchu ucieczki i nie spanikować, gdy przed samym jej podebraniem robi nam odjazdy i młynki. Te ryby są niezrównane w walce. Właśnie dlatego, podczas tak ekstremalnie wymagającego łowienia, niezbędny jest precyzyjny i płynny hamulec.
Moja pierwsza troć z morza i pierwsza ryba na Abu Revo Inshore 40 – niesamowicie silne i waleczne morskie srebro.
Szczęśliwe zakończenie holu.
„Na sucho” ciężko było mi w 100 % stwierdzić, czy w tym kołowrotku hamulec sprawdzi się podczas gwałtownych szarpnięć i odjazdów, zamieniając je na płynne oddawanie linki. No i znowu miła niespodzianka. Bez najmniejszego zająknięcia hamulec pozwolił mi na bezpieczny hol, a podkreślę celowo znowu to, że przy dużej rybie, jest to nie lada wyzwanie. Nie zawiodłem się i swobodnie mogłem holować kolejne ryby z poczuciem komfortu, że dobrze ustawiony hamulec pomoże mi zachować jak największe szanse na zwieńczenie pojedynku z trocią, udanym jej lądowaniem w podbieraku.
To, co jest również dużym plusem i ogólnie bardzo ważną kwestią techniczną w tym kołowrotku, to jego szpula. Dzięki wykonaniu jej z aluminium, co redukuje znacznie wagę kołowrotka, to tak jak podaje producent, jest ona faktycznie dobrze przystosowana do plecionki.
Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że plecionka idealnie i równomiernie się na niej układa.
Nie zawsze spotykałem się z tymi atutami w kołowrotkach średniej klasy czy nawet z tzw. wyższej półki i niejednokrotnie niezbędne było nałożenie pod szpulę dodatkowej podkładki, by zniwelować defekt nierównomiernego nawijania linki. Nie jest to bez znaczenia, ponieważ prawidłowe, równomierne nawinięcie plecionki na szpulę pozwala na oddawanie dalekich rzutów. Im dalej rzucamy w morze, tym lepiej. Z większością brań miałem do czynienia właśnie po oddaniu dalekich rzutów – niekiedy, dosłownie chwilę po wrzuceniu przynęty do wody.
Prawidłowe układanie plecionki na szpuli jest niezwykle istotne, podczas rzutów na duże odległości.
W Revo Inshore nie można się do niczego „przyczepić”.
Jeszcze jednym z moich spostrzeżeń jest fakt, że plecionka podczas łowienia nie skręcała się i nie robiły się tzw. „brody”, których nierzadko rozplątać się po prostu nie da. Dużo oczywiście zależy od jakości samej plecionki, niemniej jednak wpływ na skręcanie się linki ma także kołowrotek. Jakaś niedopracowana rzecz w maszynce i na ten niepożądany efekt długo nie trzeba czekać.
To na co również trzeba zwrócić uwagę przy doborze kołowrotka do łowienia troci w morzu, a co początkowo mi umknęło, to jego duże przełożenie. W modelu Revo Inshore przełożenie 6,2 : 1 , daje nam optymalnie wymagane parametry. Wymuszone jest to potrzebą dość szybkiego zwijania przynęt z dalekich dystansów, no bo w końcu zależy nam na jak najdalszych rzutach. Łowiąc ciężkimi przynętami w przedziale 18 – 25, a nieraz i 30 gram (wyrzucanych na około 100 metrów) wiadomym jest, że szybko można spodziewać się dotarcia wabika do dna. Na takim łowieniu na pewno mi nie zależało, bo w jeden dzień uszczupliłbym stan swojego pudełka z przynętami niemal do zera.
Podczas siedmiu dni spędzonych w morzu (dosłownie), kręciołek spisywał się idealnie.
Morska woda, sól, piasek i kamienie to najpoważniejszy poligon dla sprzętu wędkarskiego. Do tego waleczne trocie!
Czasem bywało też groźnie.
Podsumowując moje wrażenia, jestem bardzo zadowolony z dokonanego wyboru tego sprzętu, który podczas tej wyprawy i intensywnego łowienia w ciężkich warunkach, działał bez zarzutów.
Jestem pewien, że ta solidna i przemyślana konstrukcja, posłuży mi jeszcze długo. Połączenie wykorzystanej technologii i komponentów do produkcji tego kołowrotka, naprawdę potwierdzają bardzo dobrą jakość i niezawodność współdziałania wszystkich jego elementów. Łowiłem, sprawdziłem i śmiało mogę polecać na takie wyprawy.
Jan Pisarski
Komentarze